gdzieś pośrodku
między najjaśniejszym i najciemniejszym snem
jest bezdomne miasto pod gołym niebem
trawa ogrzana słońcem
na tę jedną chwilę zakorzeniona w jesieni
mieszam drewnianą łyżką
konfiturę z jabłek
potem mały krok z dnia do nocy
tam pod srebrnym okapem
ubrana w liście
mieszkam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz