bo widzisz kochanie
oni wszyscy po kolei
umierają
i dopiero po tamtej
stronie czasu wiadomo
kto po kim
a po tej
nie wiadomo nic
w windzie
dawno nie spotkałam
ta miękkość w jej oczach
mówi matka umarła
w dniu swoich
osiemdziesiątych dziewiątych urodzin
jak to jest
umrzeć i urodzić się
tego samego dnia
i czy musi zdarzyć się
śmierć żeby przytulić
kogoś takiego
jak ja
nieznajomego
piątek, 23 sierpnia 2013
czwartek, 22 sierpnia 2013
tkamy
ciało jest bramą
mógłbyś przez nią przejść
jeślibyś mógł
serce jest bramą
we wnętrzu dłoni
otwieram
rozpostarte palce
chłód wiatru
i ciepło skóry
siedzą w tramwaju
na jednym fotelu ci dwaj
chłopiec wtula poraniony policzek
w wielki brzuch misia
szukam otwartej dłoni
zamiast słów
patrzę
w jego smutne oczy
przychodzę
odchodzisz
mijamy
spalamy
lata świetlne
tak tkamy
siebie
mógłbyś przez nią przejść
jeślibyś mógł
serce jest bramą
we wnętrzu dłoni
otwieram
rozpostarte palce
chłód wiatru
i ciepło skóry
siedzą w tramwaju
na jednym fotelu ci dwaj
chłopiec wtula poraniony policzek
w wielki brzuch misia
szukam otwartej dłoni
zamiast słów
patrzę
w jego smutne oczy
przychodzę
odchodzisz
mijamy
spalamy
lata świetlne
tak tkamy
siebie
niedziela, 18 sierpnia 2013
północ i południe
znałam tę kobietę
w podróży na północ
czułam jak opadają z niej
łuski strachu
na południe droga
nie była powrotem
nie da się wrócić
do kogoś
kogo nie ma
za oknem
niskie słońce
maluje rżysko
jadę
po cichu
dotykam ust
myśli pachną
żywicą
pole płaskie
wielkie jak stół
nad nim
szybuje bocian
połykam czas
obrotami ziemi
w odsłonięte serce
uderza wiatr
w podróży na północ
czułam jak opadają z niej
łuski strachu
na południe droga
nie była powrotem
nie da się wrócić
do kogoś
kogo nie ma
za oknem
niskie słońce
maluje rżysko
jadę
po cichu
dotykam ust
myśli pachną
żywicą
pole płaskie
wielkie jak stół
nad nim
szybuje bocian
połykam czas
obrotami ziemi
w odsłonięte serce
uderza wiatr
lato
babie lato
świetliste linie smoka
opieram się
o największe drzewo
przed moimi oczami
przesuwają się
ludzkie światy
na Plantach
czas rodzinnych spacerów
na mojej ławce
czas nieustającej obecności
cichy cień
liści klonu
jednak się porusza
świetliste linie smoka
opieram się
o największe drzewo
przed moimi oczami
przesuwają się
ludzkie światy
na Plantach
czas rodzinnych spacerów
na mojej ławce
czas nieustającej obecności
cichy cień
liści klonu
jednak się porusza
Subskrybuj:
Posty (Atom)