środa, 4 stycznia 2012

listopad


lubię tę chwilę, kiedy zawieje wiatr, a liście zrywają się do lotu. wychodzą ze znieruchomienia, z długiego trwania w czymś dobrze znanym, w byciu jednym z całym drzewem, aż po korzenie. teraz będą już same sobie szybować, spadać, gnić, usychać, znikać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz