Polubiłam oddech. Wdech jak łyk
powietrza, zimny i świeży. Pić do dna tym wdechem.
Oddycham i idę, idę i oddycham.
Kroki.
To jest tak, jakby widzieć
Siebie, Ciebie i To, i To jeszcze. Jakby widzieć to wszystko po raz pierwszy.
Za każdym razem pierwszy. Tak jakbym przed chwilą się urodziła i nie miała
historii, tej torby pełnej opowieści o uczuciach, o słowach, o minionych zakrętach
złych i dobrych. Więc być zamiast nieść siebie i wszystko inne. Zdziwić się, że
wdech. Zdziwić, że piszę, że moje włosy jeszcze nie wszystkie są siwe. Że Ty
milczysz. Że szumią samochody za oknem. Że Dziecko. Że kawa pachnie kawą. Że
noc taka zmęczona.
Słucham piosenki. Jednak nie
płaczę. We śnie ścieżka nad przepaścią. Tu szare niebo za zasłoną.
I radość, co wyrasta ze
zdziwienia, z zachwytu. Że oddycham.
życzę Ci czystego i otwartego powietrza, bo pojemność płuc to chyba masz zacną :))
OdpowiedzUsuńna wdech wystarczy :)
OdpowiedzUsuńi oddychanie jakieś takie coraz prostsze
dziękuję