na brzegu dysku niesionego przez żółwia
siedzę i stopy zwisają miękko nad ciemnością
kołyszą się a bogowie głaszczą je parą wodną chmur
nie widzę i nie zapamiętam tego miejsca
kiedy już wrócę do rzeki
zanurzę się
w jej ruchu od źródła w dal
nurt uderza w uda
stoję
zimno chce mnie
stąd zabrać
pode mną
wyrywają się ziarna piasku
mkną toczą się
wynoszę je na brzeg
wysuszone słońcem usypują kopiec
ze swych krągłych ciał
dotykam miękko skóry
odnajduję pod nią kobietę
pozwalam promieniom ciepła
dać mi życie
siedzę i stopy zwisają miękko nad ciemnością
kołyszą się a bogowie głaszczą je parą wodną chmur
nie widzę i nie zapamiętam tego miejsca
kiedy już wrócę do rzeki
zanurzę się
w jej ruchu od źródła w dal
nurt uderza w uda
stoję
zimno chce mnie
stąd zabrać
pode mną
wyrywają się ziarna piasku
mkną toczą się
wynoszę je na brzeg
wysuszone słońcem usypują kopiec
ze swych krągłych ciał
dotykam miękko skóry
odnajduję pod nią kobietę
pozwalam promieniom ciepła
dać mi życie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz