sobota, 22 grudnia 2012

bajka



Opowiedziałam sobie bajkę o Tobie. Zaczęło się jak zwykle od za górami, za lasami. I już tam pozostało. Opowieść trwała tak długo, że nawet Laurze wydało się to niewiarygodne. Niezwykłe było w tej bajce to, że nic się nie wydarzało, a kiedy nie ma fabuły, słowa zamieszkują nieznane im wcześniej krainy. Czasowniki śpią. Słowa nabierają kształtów i barw, jakby kreśliły je miękkie pociągnięcia pędzla. Malowane chmury na niebieskim tle.

Ostatnia scena jednego z rozdziałów rozgrywa się w pustej przestrzeni. Rozglądam się i widzę, że nie ma tu już nikogo. Stoję, patrzę. Pusto. Jest tyle miejsca. Czuję impuls do tańca. Kiełkuje ruch. Nie spieszę się, jeszcze stoję.

Zostawiam słowa, idę do kuchni, stopy marzną od tych płytek. Mieszam w garnku, próbuję, dodaję szczyptę soli. Obrane jarzyny płuczę pod strumieniem wody. Kroję marchewkę i lekko się uśmiecham. Wzrusza mnie marchewka. Zawsze, kiedy kroję jarzyny na zapałki, spotykam wspomnienie. Zawsze, kiedy w ten sposób kroję jarzyny. Ze snu. Stopy mi marzną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz